Pamietam gdy po raz pierwszy cie spotkalam i pomyslalam sobie 'kim ty jestes i czego chcesz'
Pamietam jak pierwszy raz podarowales mi pelne zachwytu spojrzenie, ktore trwalo o wiele za dlugo.
Pamietam jak po raz pierwszy widzialam cie pijanego, a ty wstydziles sie mi pokazac.
Pamietam jak pierwszy raz probowales zaprosic mnie do kina i po raz kolejny i kolejny ale ja zawsze sie od tego wywijalam.
Pamietam jak pierwszy raz pilam z toba piwo.
Pamietam jak pierwszy raz zapytales mnie o numer telefonu.
Pamietam jak pierwszy raz napisales do mnie na fejsie.
Pamietam jak pierwszy raz nasza rozmowa trwala dluzej niz pol godziny.
Pamietam jak pierwszy raz zaprosiles mnie na domowke.
Pamietam jak pierwszy raz wyszlismy razem na impreze.
Pamietam jak tej nocy padal deszcz a my czekalismy na taxi. Bylo mi tak bardzo zimno a ty podarowales mi swoja kurtke. Gdy ona przestala juz grzac zaoferowales mi swoje ramiona, w ktorych skrylam sie tak gleboko. Czulam sie w nich jakbym tonela w oceanie przyjemnosci ale rownoczesnie wiedzialam, ze robie blad z ktorego sie tak latwo nie wydostane. Tego dnia wpuscilam cie do swojego zycia. Gdy dojechalismy do domu K. wtedy zrobilo sie wesolo. Smialismy sie pilismy i rozne takieg tancwe wygibance jakby nam nocy bylo malo. nad ranem nie moglam juz wytrzymac i poszlam sie polozyc. Po jakims czasie zapukales do drzwi pokoju i spytales sie czy mozesz wejsc. Kleknoles przy moim lozku i patrzyles mi w oczy nikt nigdy tak w nie nie patrzyl jak ty. Mimo szarowki panujacej w pokoju widzialam twoje pieknie niebieskie oczy, lsnily. Tak pieknie lsnily.
Nigdy pozniej nie widzialam w nich tego co zobaczylam wtedy.
Po krotkiej chwili zapytales sie mnie czy moglabym cie jeszcze raz przytulic, zgodzilam sie. Przytulilam cie tak bardzo jak tylko moglam. Nie chodzi o to z jaka sila tylko z jakim uczuciem. Podziekowales mi i tej nocy a raczej tego poranka powiedziales mi, ze ci na mnie zalezy.
Ze od chwili z ktora mnie poznales, zaczelo ci na mnie zalezec, od tak.
I chcac nie chcac poczulam, ze bariera miedzy nami pekla.
Tyle miesiecy odrzucanych zalet. Tyle ignorowania twojej osoby z mojej strony.
Peklo tak po prostu peklo.
Reszte nocy spedzilismy w lozku lezac kolo siebie nie stykajac sie nawet palcami.
Rano roztalismy sie praktycznie bez slowa. Myslalam, ze wydarzenia z ostatniej nocy byly skutkiem duzej ilosci alkoholu.
Jednak gdy dotarlam do domu dostalam SMS'a. "W domku juz slonce?" I tysiac motyli zatanczylo w moim brzuchu.
Kolejny tydzien zlecial nawet nie wiem kiedy. Codzienne SMS'y i wieczorne rozmowy po pracy.
Przyszedl kolejny weekend i wspolne wyjscie i tak przez kilka miesiecy.
Pamietam jeszcze gdy byly twoje urodziny i po szalenstwach na klubowym parkiecie zaprosiles wszystkich znajomych do swojego domu. Tego wieczoru byles bardzo zazdrosny o M. Tez bym byla.
Pamietam jak tamtej nocy po raz pierwszy skradles mi pocalonek z ust. Tryliony motyli i do tego zawroty glowy.
W koncu pamietam jak A zaprosil cie do nas do domu i tej nocy postanowiles zostac u nas. Oczywiscie z barku miesca do spania bylismy skazani na spanie w jednym lozku.
Wtedy po raz pierwszy odwazyles sie mnie dotknac.
Pamietam jak cala zesztywnialam pod twoim dotykiem. Tak jaby twoje palce byly pokryte tysiacem malutenkich igielek. Kazdy dotyk zostawial po sobie slad. Twoje dlonie wedrujace po moich nadgarstakch, dloniach. Twoj oddech na moim policzku i twoje usta na mojej szyji.
A pozniej twoje cialo na moim. Idealnie dopasowani do siebie. I godziny rozkoszy.
Kazdy twoj gest doprowadzal mnie do szalenstwa. Twoj szybki oddech i mruczenie do mojego ucha. Wiedzialam, ze tobie tez sprawia to przyjemnosc.
Zasnelismy wyczerpani i tak bardzo wtuleni w siebie
Poranek nastapil tak szybko zdecydowanie za szybko. Tak bardzo nie chcialam, zebys jechal do pracy. Pragnelam, zebys zostal ze mna. i jeszcze troche polezal przy moim boku.
Co ty mi wtedy powiedziales? Ahh tak " Od dawna nalezymy tylko do siebie. I nie mam zamiaru z tego zrezygnowac".
Po calo tygidniowym spotykaniu sie. I moich nocnych powrotach do domu zdecydowalismy, iz chyba powinnismy oswciecic ludzi, ze jestemy razem. Kazdy przyjal to z zadowoleniem i usmiechem na twarzy.
I tak mijaly nam kolejne miesiace razem. Wzloty i upadki. Walki i godzinne godzenie sie.
Jednak po jakims czasie zauwazylam, ze tak jakbys sie ode mnie oddalal. Wyjezdzales do Polski i zostawiales mnie tutaj sama. Pierwszy, drugi, trzeci raz, Za kazdym razem wracales z usmiechem na twarzy jednak z jeszcze wiekszym mnie opuszaczales.
Nie zdawalam sobie nigdy z tego sprawy co moglo by byc przyczyna takiego zachowania.
W dzien przed twoja ostatnia wizyta w Polsce. Wyznales mi, ze mnie kochasz. Wyznales mi cos co tak naprawde zniszyczylo cala rownowage ktora sobie stworzylam przez ta cala zmiane zwiazana z naszym byciem.
Najgorsza czescia tego bylo to, ze ja tez cie kochalam tak bardzo, ze nie moglam wytrzymac minuty bez ciebie. Tak bardzo, ze skakalam z radosci gdy dostawalam od ciebie wiadomosc mimo tego, ze minelo nam pol roku.
Uczucie wciaz roslo i roslo.
Poleciales, Mialam byc bez ciebie siedem dni. Siedem cholernie dlugich dni.
Jeden dzien byl jak miesiac a siedem jak caly rok.
Tak bardzo nie moglam sie ciebie doczekac z powrotem.
Wrociles do mnie. Przytuliles i pocalowales na przywitanie.
Wrocilismy do domu ugotowalismy pyszny obiad. I zrobilismy sobie mala drzemke.
Och jak ja tesknilam za twoimi ramionami. Za twoim objeciem.
Tego dnia postanowilam zostac na noc. Wspaniala noc. Taka jakiej jeszcze nigdy nie mielismy.
Nadszedl ranek ruszyles do pracy. A ja ?
A ja dowiedzialam sie calej prawdy. Ktora zrniszczyla wszystko. Ktora zrujnowala moj piekny plan na nasze bycie. Ktora zabila cala wiare. Ktora zabrala to co mialam najpiekniejesze, Milosc do Ciebie,
I pogrzebala to kim bylam.
Pogrzebala osobe, ktora po latach podrafila sie zasmiac bez powodu.
Ktora pragnela zyc pelnia zycia. Ktora je wrecz pokochala.
Porzebala osobe ktora byla szczesliwa
Ktora po tylu latach ciemnosci widziala swiatlo.
Umarla.